250. „Na zawsze, ale z przerwą” – Taylor Jenkins Reid
„Na zawsze, ale z przerwą”
Autorka: Taylor Jenkis Reid
Gatunek: powieść obyczajowa
Tytuł oryginalny: Forever, Interrupted
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Okładka: miękka
Liczba stron: 352
Cena rynkowa: 39,90 zł
Ocena: 8/10
Są takie powieści, które ma się ochotę przytulić do serca, schować pod poduszkę, nosić w torebce. Jej bohaterowie stają się nam bliscy niczym najlepsi przyjaciele. Śledzimy ich losy, z nimi płaczemy, z nimi rozpoczynamy nowe życie.
Taką powieścią jest dla mnie „Na zawsze, ale z przerwą”, debiut jednej z moich ukochanych autorek, Taylor Jenkins Reid, którą możecie kojarzyć z głośnych bestsellerów – „Siedmiu mężów Evelyn Hugo” czy „Daisy Jones and The Six”.
Boję się debiutów. Wiem, że nie powinno się mówić o tym głośno, że to krzywdzące. Każdy kiedyś zaczynał, stawiał pierwsze kroki, a udanych debiutów jest cała masa. Jednak prawda jest taka, że na początku mojej blogowej działalności czytałam sporo książek debiutantów – nie wybierałam ich, czytałam wszystko, co podsyłały mi wydawnictwa (nie popełniajcie mojego błędu) – i niestety, często gęsto, srogo się zawodziłam.
Mam delikatny uraz, z którym walczę, bo wiem, że mnie stopuje, zamyka na wspaniałe, nieodkryte jeszcze powieści.
I z tego właśnie powodu, zagłuszając moje lęki, jak najszybciej zabrałam się za lekturę „Na zawsze, ale z przerwą” i jeszcze szybciej przepadłam w niej z kretesem.
Przeczytajcie dlaczego.
* * *
POSTACI
Elsie Porter – główna bohaterka, dwudziestosześcioletnia wdowa, która stara się uporać z największą życiową stratą.
Ben Ross – mąż Elsie, miłość jej życia.
Ana – najlepsza przyjaciółka Elsie, która czuwa zawsze u jej boku.
Susan – teściowa Elsie.
FABUŁA
Elsie Porter to zwykła, nierzucająca się w oczy dwudziestosześciolatka. Jej życie wypełnia praca w bibliotece, która nie spełnia oczekiwań rodziców dziewczyny (za to w stu procentach spełnia jej), spotkania z przyjaciółką (i jej coraz nowszymi facetami) i samotne wieczory z pizzą u boku.
I, co zabawne, to właśnie za sprawą pizzy życie Elsie zmieni się nieodwracalnie.
Kiedy w pewien ulewny wieczór, przemoknięta do suchej nitki, wpada do ulubionej knajpki odebrać zamówioną pizzę, nie spodziewa się, że zastanie tam Bena, a niezobowiązująca rozmowa z nim przerodzi się w silne uczucie do grobowej deski. I że już w maju, zaledwie cztery miesiące po nieoczekiwanym spotkaniu, wezmą spontaniczny ślub.
Idealnie dobrana para, rozumiejąca się niemalże bez słów, dwoje pisanych sobie ludzi – historia jak z bajki. Tyle, że bajki z reguły mają dobre zakończenie. Nie w tym przypadku.
Zaledwie dziesięć dni po tym, jak przyrzekli sobie dozgonną miłość, Ben ginie w wypadku.
Świat Elsie przestaje istnieć. Dziewczyna załamuje się, nie mogąc pogodzić się ze stratą najcudowniejszego, najukochańszego człowieka.
Niespodziewana pomoc przychodzi do niej z najmniej oczekiwanej strony.
Czy jednak bliscy u boku będą w stanie złagodzić ból, nadać sens życiu, kiedy bez Bena już nic ono nie znaczy?
DLA KOGO
„Na zawsze, ale z przerwą” to historia, która zapewne wzruszy, ale też zbuduje wewnętrznie tych z nas, którzy borykają się ze stratą.
Długo myślałam o tym, komu poleciłabym tę powieść i doszłam do wniosku, że książkę powinny przeczytać osoby, które mają za sobą rozstanie, nieważne czy spowodowane tragiczną sytuacją, czy po prostu z jakichś powodów zostały nagle same (nie samotne) – bo to nie był ten czas, ten człowiek, bo taka jest kolej rzeczy.
Historia Elsie daje nadzieję na to, że po największym życiowym dramacie, kiedy czujemy się opuszczeni i przestajemy liczyć na to, że coś dobrego jeszcze na nas czeka, los już szykuje nam do wypełnienia misję.
I że nigdy, ale to nigdy, nie jesteśmy na tym świecie sami.
PODSUMOWANIE
No i śmiało mogę rzecz, że nie czytałam jeszcze kiepskiej książki, która wyszła spod pióra Taylor Jenkins Reid. Obstawiałam, że „Na zawsze, ale z przerwą” może nie dorównywać przebojom wydawniczym, którymi uraczyła nas w ostatnich latach autorka.
I nie dorównała. Nie dorównała, ponieważ tych historii nie można w żaden sposób ze sobą łączyć. To zupełnie inna Reid. Romantyczna, delikatna, wzruszająca, życiowa. Nie ma w sobie nic z teatralności, „amerykańskości”, które cechowały inne jej powieści. I które, żeby była jasność, w jej wydaniu kocham bezgranicznie.
Tu mamy do czynienia z czymś zgoła innym. Ze zwykłą/niezwykłą codziennością przeciętnego mieszkańca tej planety, który musi mierzyć się ze swoimi mniejszymi i większymi dramatami.
A jednak, między wierszami, możemy ją poczuć. Możemy zauważyć ten niepowtarzalny styl Reid, taki inny od wszystkich, tak charakterystyczny. Myślę, że gdyby ktoś podłożył nam fragment tej powieści nie mówiąc, kto ją napisał, wierne czytelniczki autorki od razu poznałyby, z kim mają do czynienia.
„Na zawsze, ale z przerwą” to piękna, wzruszająca (choć nie płakałam nad nią, ale było blisko), skłaniająca do refleksji debiutancka powieść Taylor Jenkins Reid, z którego może być dumna. Zaangażowałam się w historię Elsie i Bena, „byłam” w niej, przeżywałam wszystkie emocje, które towarzyszyły tej młodej kobiecie: rozpacz, ból. I mocno jej kibicowałam, chciałam, by znalazła ukojenie, cel, który wyrwie ją z marazmu. Była taka młoda. Całe życie przed nią, choć los tak brutalnie ją doświadczył.
Nie chcę zdradzić Wam zakończenia, bo byłoby to coś absolutnie niewybaczalnego. Chciałam tylko napisać, że… że tak miało być.
Dokładnie tak.
Z całego serca polecam Wam tę ogromnie pozytywną, wbrew pozorom, historię. Niech wleje w Wasze serducha dużo nadziei i radości.
„Na zawsze, ale z przerwą” w promocyjnej cenie kupicie TUTAJ.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Blog LADYMARGOT.PL został wyróżniony przez SEE BLOGGERS w corocznym rankingu 100 najpopularniejszych polskich blogerów.
Uwielbiam Taylor Jenkins Reid i rzeczywiście zgadzam się, że nie ma powieści tej autorki, na której bym się zawiodła. Przeczytałam wszystkie pozycje Reid oprócz tej jednej. Miałam dokładnie takie same odczucia, jakoś bałam się tej powieści ze względu na debiut i obawiałam się rozczarowania i porównywania do innych wielkich hitów pisarki. Ale po przeczytaniu tej recenzji już wiem, ,że absolutnie muszę nadrobić i koniecznie przeczytać „Na zawsze, ale z przerwą”. Warto poszperać głębiej na tym blogu 🙂 Lecę na zakupy! 🙂