309. „Moja lista gości” – Rebecca Serle

„Moja lista gości”

Autorka: Rebecca Serle
Gatunek: powieść obyczajowa
Tytuł oryginalny: The Dinner List
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczna stron: 320
Okładka: miękka
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Cena rynkowa: 39,90 zł
PREMIERA: 13.10.2021

Ocena: 9/10

Chyba każdy czytelnik pragnie takiej powieści w swojej biblioteczce.

Mowa o „Mojej liście gości” autorstwa Rebeccy Serle, którą kojarzyć możecie z zupełnie nietypowej historii, o której opowiadałam Wam w ubiegłym roku – „Pięciu latach z życia Dannie Kohan”.

Autorka powraca z jedną z najważniejszych, w moim osobistym rankingu, tegorocznych powieści. Pozycją piękną, bardzo mądrą, nostalgiczną i absolutnie życiową, mimo że teoretycznie (bo któż tak naprawdę to wie?) niemającą prawa się wydarzyć.

Poświęciłam jej weekend.

Przeczytałabym w ciągu jednego dnia, ale nie – chciałam tę książkę „poczuć”, przemyśleć. Zapewne każdy z nas stracił w życiu kogoś bliskiego: rodziców, dziadków, przyjaciół, ukochanego czworonoga. Może sam odszedł. Każdy człowiek na tej planecie boryka się ze stratą. Ze wspomnieniami. Żałuje, że coś powiedział, czegoś nie zrobił.

Chciałby cofnąć czas.

Wyobraźcie sobie teraz, że macie taką możliwość, że możecie zasiąść przy stole z pięcioma wybranymi osobami, za którymi tęsknicie, które podziwiacie. Niesamowite, prawda?

Nam nie będzie to dane, jednak Sabrina, bohaterka „Mojej listy gości” otrzymała taką możliwość.
A co z tego wyniknęło?
Koniecznie przeczytajcie.

* * *

POSTACI

Sabrina – główna bohaterka, trzydziestolatka świętująca swoje urodziny, w delikatnie mówiąc, niekonwencjonalny sposób.

Jessica – najbliższa przyjaciółka Sabriny.

Tobias – były narzeczony głównej bohaterki, z którym rozstała się z dramatycznych okolicznościach.

Conrad – wykładowca z czasów studenckich.

Robert – nieżyjący ojciec Sabriny.

Audrey Hepburn – gwiazda kina, nieżyjąca idolka dziewczyny, która otrzymała imię po jednej z postaci granych przez Hepburn.

FABUŁA

Swoje trzydzieste urodziny Sabrina planowała świętować standardowo i bez fajerwerków. Każdego roku razem ze swoją przyjaciółką Jessicą spotykały się na urodzinowej kolacji, na której wspominały studenckie życie, plotkowały i wypijały morze wina. Tak miało być i tym razem…

Kiedy Sabb nieco spóźniona dociera na spotkanie, okazuje się, że przy stole czekają już nieżyjący już od lat ojciec, Audrey Hepburn, wykładowca z czasów studenckich oraz były narzeczony.
Jak to możliwe? Jakim cudem znaleźli się oni przy jednym stole? I kto poradzi sobie z tą niezręczną ciszą?

DLA KOGO

Ze względu na zbliżający się czas, wyjątkowy, nostalgiczny, pełen wspomnień i zadumy, jakim jest Święto Zmarłych, chciałabym z całego serca polecić tę powieść absolutnie WSZYSTKIM.

„Moja lista gości” jest niezwykłą powieścią, niekonwencjonalną, zarówno w formie, jak i w przekazie, a mimo wszystko rozkochała w sobie tak wielu czytelników o skrajnie różnych upodobaniach. Niech to będzie dla niej najlepsza rekomendacja.

Ja natomiast, zapewniam Was skromnie, że nigdy o niej nie zapomnicie.

Jedna z najpiękniejszych tegorocznych pozycji.

PODSUMOWANIE

Sama nie wiem, jak mam podsumować tę powieść.
Nie dlatego, że nie wywołała we mnie emocji, że była wtórna, mało ciekawa, nie porywała.

Mnie po prostu brakuje słów. A to za sprawą ogromnej wartości, jaką skrywa w sobie ta niepozorna historia ukryta za miętową okładką.

Tak bardzo ją przeżyłam, tak długo „przetrawiałam”. Niewątpliwie jest piękna. Niezwykle mądra i życiowa.
Zaś w połączeniu z wrażliwością czytelnika, który po nią sięga, niesie ze sobą bardzo silny przekaz:

NIE ODKŁADAJ NICZEGO NA PÓŹNIEJ.
Nie zapomnij powiedzieć, że kochasz.
Przytul.
Powiedz, że JESTEŚ, że wspierasz, że rozumiesz.
Zrób dziś to, co zrobić masz jutro.

Mamy tylko dziś. Ten moment. Tę chwilę.
Rzadko zastanawiamy się nad przyszłością. Wydaje nam się pewnikiem, jak fakt, że oddychamy. Nie dziś, to jutro. Tymczasem jutra może nie być.

„Moja lista gości”, wbrew temu, co możecie sądzić czytając moje słowa, jest powieścią niezwykle optymistyczną. I choć porusza niełatwe kwestie, jak choćby akceptacja, godzenie się z przeszłością, wybaczanie, autorka postarała się o to, by przemówić do nas w sposób ciepły i łagodny. Na samo wspomnienie tej historii szeroko się uśmiecham. Dzięki temu zabiegowi, niemalże przez całą lekturę, ma się ochotę przytulić tę książkę do serca. Jest absolutnie cudowna.

Warto wspomnieć o nietypowej konwencji, którą stosuje w swoich powieściach Rebecca Serle: otóż przenosi swoich bohaterów w czasie. A to do przyszłości, jak w przypadku „Pięciu lat z życia Dannie Kohan”, a to wskrzesza bliskich protagonisty, jak ma to miejsce w „Mojej liście gości”. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to zabieg, który pokochają wszyscy, jednak chciałam zaapelować: dajcie sobie szansę. Tak, sobie, ponieważ jeśli już na wstępie zrazicie się i odmówicie sobie lektury, ominie Was coś absolutnie wyjątkowego.

Rebecca Serle po raz kolejny pokazała, że potrafi tworzyć piękne, wzruszające historie. Polubiłam jej Dannie Kohan, jednak to Sabrinę pokochałam.

Polecam Wam tę powieść ze wszystkich sił.

***

„Moją listę gości”, w świetnej cenie promocyjnej, kupicie TUTAJ.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Blog LADYMARGOT.PL został wyróżniony przez SEE BLOGGERS w corocznym rankingu 100 najpopularniejszych polskich blogerów.