„Jak ja go nie cierpię” – Meghan Quinn
„Jak ja go nie cierpię”
Autorka: Meghan Quinn
Gatunek: powieść obyczajowa / romans
Przedział wiekowy: 18 +
Tytuł oryginalny: The Way I Hate Him
Tłumaczenie: Marta Miazek
Wydawnictwo: Insignis
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 524
Cena rynkowa: 49,99 zł
PREMIERA: 17.07.2024
Ocena: 7/10
Patronat medialny Lady Margot
Istnieją takie autorki, których książki przeczytałabym, nawet wtedy, kiedy byłyby to instrukcje obsługi kombajnu.
Z całą pewnością należy do nich Meghan Quinn, która podbiła moje serce recenzowanym w ubiegłym roku „Zjazdem rodzinnym”. Możecie więc wyobrazić sobie, z jaką radością przyjęłam fakt, iż pisarka powraca z nową powieścią.
Przeczytałam ją i z przyjemnością objęłam patronatem Lady Margot.
Czy jednak była to pozycja, którą poleciłabym każdemu?
Zdecydowanie nie.
Sam fakt, że „Jak ja go nie cierpię” wzbudziła tak duże kontrowersje, o czymś świadczy.
Przeczytajcie, co myślę o najnowszej książce autorstwa Meghan Quinn.
***
POSTACI
Hattie – młoda dziewczyna, która oblała semestr na studiach i wraca do rodzinnego miasteczka, nie przyznając się nikomu do fiasku na uczelni i do… miejsca swojej obecnej pracy.
Hayes Farrow – odludek, arogancki i bezczelny gwiazdor muzyki, znienawidzony przez rodzinę Hattie. Drogi Hayesa i Hattie przecinają się w momencie, w którym mężczyzna wraca do Almond Bay, by odpocząć po trasie koncertowej.
Maggie – najlepsza przyjaciółka Hattie.
FABUŁA
Nowy niezależny romans bestselerowej Meghan Quinn, który natychmiast cię wciągnie! Różnica wieku, gorąca historia w stylu enemies-to-lovers, małe miasteczko i piękne, szczęśliwe zakończenie, uwielbiane przez każdą miłośniczkę romansów!
Nowy niezależny romans bestselerowej Meghan Quinn, który natychmiast cię wciągnie! Różnica wieku, gorąca historia w stylu enemies-to-lovers, małe miasteczko i piękne, szczęśliwe zakończenie, uwielbiane przez każdą miłośniczkę romansów!
Dlaczego trzymam pudełko ze skradzionymi pamiątkami?
To się nazywa… zemsta!
Zawaliłam ostatni semestr studiów i postanowiłam wrócić do rodzinnego miasta, by poszukać pocieszenia w ramionach mojego chłopaka. Tymczasem on rzucił mnie, bo niby jestem nudna! Rzadko bywam złośliwa, ale tego nie mogłam już znieść. I to właśnie dlatego trzymam pudełko z jego najcenniejszymi rzeczami… które komuś ukradł.
Plan? Oddać pudełko prawowitemu właścicielowi i wydać mojego byłego. Przekona się, czy faktycznie taka ze mnie nudziara.
Jednak plany rzadko idą po naszej myśli. Nie zdążyłam nawet podrzucić właścicielowi pudełka z notatką, a już zostałam oskarżona przez niego o popełnienie przestępstwa.
Oto i on – Hayes Farrow. Zrzęda, arogant i taki przystojniak, że aż trudno spojrzeć mu w oczy. Nie wspominając o tym, że jest śmiertelnym wrogiem mojego brata, i już samo to wystarczy, by trzymać się z daleka od tego… atrakcyjnego palanta.
Żeby jeszcze bardziej skomplikować moje i tak już skomplikowane życie, Hayes oferuje mi wybór: zgłosi mnie na policję i wniesie oskarżenie… chyba że odpracuję swoją domniemaną winę.
Ale jak mam pracować dla kogoś, kogo nie cierpię?
Tyle że praca dla Hayesa okazuje się wcale nie taka straszna, jak się spodziewałam. Nienawiść, jaką do niego żywię, zaczyna przeradzać się w coś innego – w uczucie, o które wobec niego nigdy bym się nie podejrzewała. Jak jednak zareaguje mój brat, gdy dowie się, że pracuję dla jego wroga? Chyba wolałby zobaczyć mnie w pomarańczowym kombinezonie…
(opis wydawcy)
DLA KOGO
Komu poleciłabym lekturę „Jak ja go nie cierpię”?
Na pewno czytelnikom powyżej 18. roku życia. Zdecydowanie.
Zaś w następnej kolejności tym z Was, którzy szukają relaksu, małomiasteczkowego klimatu, namiętnego romansu z dość… obrazowymi pikantnymi scenami, jednak przy tym wszystkim cenią książki z drugim dnem, czyli takie, które oprócz wspomnianej już rozrywki, zmuszą do refleksji i zostawią czytelnika z czymś więcej, niźli tylko z przyjemnie spędzonym czasem.
Tego wymagam od książek, nawet tych najlżejszych – podarowania nam choć minimum pretekstu do własnych spostrzeżeń.
„Jak ja go nie cierpię” okazała się idealnie wpasowywać w moją definicję wakacyjnej lektury.
Podsumowując więc: jeśli poszukujecie zabawnego romansu z drugim dnem, okraszonym dozą erotyki, „Jak ja go nie cierpię” jest dla Was.
PODSUMOWANIE
Nie znoszę erotyków, nie jestem jednak pruderyjna i jeśli erotyka jest jedynie dodatkiem do fabuły – a w przypadku „Jak ja go nie cierpię”, fabuły ujmującej, niepozbawionej jednak nuty goryczy – ja to kupuję. Jestem dużą dziewczynką, wiem, na co się decyduję. I jeśli sięgam po powieść Meghan Quinn, autorki, która absolutnie podbiła mnie swoim „Zjazdem rodzinnym”, a która tym razem reklamowana jest jako pozycja dla „dorosłych czytelników”, nie oczekuję historii o pszczółkach.
„Jak ja go nie cierpię”, zaczyna się dobitnym tekstem – pozwólcie, że zacytuję:
„- Dobrze robisz loda?
Dziewczyna ubrana jedynie w stringi, która siedzi okrakiem na moich kolanach i której cycki podskakują mi tuż przed twarzą, nachyla się do mnie z uśmieszkiem.
– Do tej pory nikt nie narzekał”.
Byłam więc pewna, że absolutnie nie będę w stanie tego przeczytać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że im dalej w las, tym… przyjemniej, uroczo, zabawniej, choć i wzruszająco. Owszem, sceny erotyczne, dosadne, pojawiały się, jednak dodawały fabule pazura, nie zaś obrzydzały mi ją, jak to wielokrotnie miało miejsce, kiedy sięgałam po erotyki. Zaznaczam: tu erotyka jest dodatkiem do naprawdę urokliwej, iście wakacyjnej fabuły. Nie oczekiwałam, że ta powieść zmieni moje życie. Nie oczekiwałam po niej wyjątkowej głębi. Szukałam pozycji, którą chętnie pochłaniałabym podczas wakacyjnych wojaży, pozycji, która zafunduje mi świetną rozrywkę. Powieść „Jak ja go nie cierpię”, zdecydowanie zdała egzamin. Do tego stopnia, że objęłam ją patronatem medialnym. I nie, nie zrobiłam tego „dla kasy”. Miałam możliwość „zarobienia” patronując innej mocno pikantnej powieści wydawnictwa. Odmówiłam. W książkach zawsze szukam czegoś więcej niż głupiutkiej fabuły.
Dlatego, jeśli jesteście dorosłe, szukacie dobrej rozrywki z elementami erotyki, żeby wprowadzić do swojego czytelniczego życia nutkę pikanterii, ale mimo wszystko cenicie historie, które są „o czymś”, skłonią Was do rozważań, a przy tym wywołają uśmiech na buźce, wzruszą – „Jak ja go nie cierpię” jest dla Was.
PS. W mojej wyobraźni główny bohater wyglądał, jak Damiano David z Måneskin 😄
***
„Jak ja go nie cierpię”, w promocyjnej cenie, kupicie TUTAJ.
Materiał powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Insignis.
Blog LADYMARGOT.PL został wyróżniony przez SEE BLOGGERS w corocznym rankingu 100 najpopularniejszych polskich blogerów.
Odpowiedzi